Chcą wiedzieć o nas wszystko! Rząd tworzy kontrowersyjną bazę

Dziennik Gazeta Prawna donosi, że rząd przygotowuje megabazę danych. Mają tam trafiać niemal wszystkie dane z publicznych rejestrów. 

W rządowej bazie mają znaleźć się dane zebrane przez GUS, ZUS czy NFZ razem danymi z bazy PESEL czy Krajowej Ewidencji Podatników. To oznacza, że państwo będzie miało dostęp, w jednym zintegrowanym miejscu, do tego ile zarabiamy, jakiego jesteśmy wyznania, a także na co się leczymy. 

Do stworzenia tej niezwykłej bazy ma pozwolić rozporządzenie. Jego projekt przygotował minister cyfryzacji. 

- Rząd wprowadza te zmiany po cichu, bo projektu nie udostępniono nawet na stronach Rządowego Centrum Legislacji, a podwieszono jedynie w serwisie resortu cyfryzacji - wskazuje telepolis.pl. 

Jak wskazuje DGP, cele do których mogą być wykorzystane dane określone są bardzo ogólnie. W praktyce może to oznaczać, że można podciągnąć je pod niemal wszystkie potrzeby. 

Zwraca na to uwagę Urząd Ochrony Danych Osobowych. W piśmie, na które powołuje się dziennik UODO wskazuje, że projekt rozporządzenia jest niezgodny z zasadami RODO. 

- Przy tak dużym zakresie danych dostrzegam kolosalny potencjał do nadużyć - wskazuje Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.

Klicki dodaje również, że "nie ma żadnych gwarancji, że baza ta nie zostanie wykorzystana do celów stricte politycznych, wręcz do inżynierii politycznej". 

Rząd tworzy megabazę danych. Dlaczego? 

Taka baza, jak tłumaczy rząd, jest konieczna do przeprowadzenia analiz w stanie zagrożenia (np. pandemia, wojna w Ukrainie, pomoc uchodźcom). Dane poddawane analizie mają być psuedonimizowane. 

- To miałoby zapewniać ich bezpieczeństwo, a klucz do odwrócenia procesu pseudonimizacji nie będzie dostępny dla administratora nowej megabazy. Dane nie będą jednak anonimizowane - wskazuje telepolis.pl