Zamknij

Niebieskim na Palenicę. Zapraszamy w Pieniny

21:50, 03.03.2020 Adam. Pieszo przez kraj Aktualizacja: 22:07, 03.03.2020
Skomentuj Widok z palenicy / foto: Adam Pieszo przez kraj Widok z palenicy / foto: Adam Pieszo przez kraj

Pieniny, jak do tej pory, są dla mnie najbardziej „ukochanym” pasmem górskim w Polsce. Tatry są niewątpliwie dostojne. Pasma Sudetów kuszą swym urokiem a Bieszczady porażają „dzikością”. Jednak w Pieninach udało mi się odkryć  jakąś dziwną i jednocześnie fascynującą mieszankę wszystkich tych pasm. 

I o ile na nizinach zadowalają mnie jedno czy dwudniowe wypady, o tyle w górach 7 dni to minimum. I to skromniutkie minimum. A wybierając się gdziekolwiek na dłużej warto pomyśleć o jakiejś bazie wypadowo-noclegowej. No chyba, że ktoś preferuje namiot i totalną włóczęgę, co jest oczywiście jeszcze piękniejszą sprawą (na którą już niestety, ze względu na zdrowie i wiek raczej obecnie sobie nie pozwolę). Lokum jest zatem bezspornie sprawą istotną. Na przestrzeni wielu lat, w czasie których udało mi się sporo już przejść i sporo kimać nie pod swym dachem muszę przyznać, iż z roku na rok standardy baz noclegowych stają się coraz wyższe. My nie wymagamy specjalnych komfortów. Aczkolwiek dobrze, jeśli pewne standardy są zachowane i miło jest przecież po całodziennej wędrówce skorzystać z dobrodziejstwa prysznica. Czasem jest to nawet mocno wskazane. Istotne jest też to, co znajduje się w pobliżu wynajętego lokalu. Jak daleko jest do spożywczaka, przystanków autobusowych, gastronomii. Bo i po co tracić czas na dojście po obowiązkowy na wyprawę prowiant czy też tuptać 3 dodatkowe kilometry na przystanek, żeby gdzieś dojechać?  Nie zawsze się oczywiście takie lokum udaje „wyhaczyć”, ale zawsze warto próbować. I jeszcze jedno: jeśli wiemy już dokąd pojedziemy postarajmy się wynająć coś odpowiedniego ze znacznym wyprzedzeniem. Na ostatni moment, tuż przed wyjazdem na zbyt wiele już raczej nie możemy liczyć.

W ostatnim sezonie letnim naszą bazą wypadową w Pieninach stała się Szczawnica. To miasteczko, jak większość polskich uzdrowisk ma swój niepowtarzalny klimacik, ale przede wszystkim można stąd zaplanować sporo fajnych pienińskich przejść. Jeżeli chodzi o lokum to trafiliśmy z lokalizacją wprost idealnie, praktycznie przy szlakach, obok dwóch przystanków autobusowych. Do nieźle zaopatrzonego sklepiku 50 m, do serwującej naprawdę solidne i przystępnie cenowo posiłki restauracyjki jeszcze bliżej. Same pokoje i wyposażenie też jak najbardziej OK. Do tego jeszcze pogoda dopisała, że hej. Apartamenty Motylem Jestem na ul. Szalaya 49, szczerze polecam.

Pieniny i Szczawnica kojarzą się przede wszystkim z Dunajcem, Trzema Koronami i Sokolicą. Ja chciałbym jednak zaproponować Wam dziś podejście na Palenicę, leżącą praktycznie „na wyciągnięcie ręki”. Nie jest to specjalnie czasochłonna wyprawa. Ot taki mały przedsmak tego, na co możemy liczyć przy dłuższych pienińskich wyprawach.
Na Palenicę dostać możemy się pieszo w dwójnasób: szlakiem żółtym (krótszym, ale bardziej stromym) lub niebieskim (dłuższym, aczkolwiek ponoć łagodniejszym). Jako, iż szlak żółty zaczyna się praktycznie pod naszymi oknami, chcąc ciut dłużej nacieszyć się wędrówką, zdecydowaliśmy się na drugi wariant - szlakiem niebieskim. Szlak niebieski wiedzie przy Schronisku PTTK „Orlica”, do którego to „od nas” mamy jeszcze jakieś 3 kilometry. Chętnie się na te dodatkowe kilometry decydujemy, w swoich wypadach mamy bowiem już pewien zwyczaj. Otóż uważamy, iż bezpieczniej jest dojść dłuższą drogą niż nią wracać. Wiecie, zmęczenie, nagła zmiana pogody – zawsze w razie nieprzewidzianego szybciej to i łatwiej. Ale to tylko nasza drobna sugestia.

Dochodzimy do Schroniska „Orlica”. Znajduje się ono na wysokości 520 m n.p.m., na skarpie nad brzegiem Dunajca i wyspą Cypel, powyżej Drogi Pienińskiej. Rozpościera się stąd naprawdę ładny widok na Dunajec i okoliczne szczyty. Przysiadamy na trochę, specjalnie nam się nie spieszy, możemy się tym pięknem przez chwilę spokojnie pozachwycać. Ale tylko przez chwilę, wszak szlak czeka.
Zaczynamy podejście szlakiem niebieskim. Okazuje się, iż jest on raczej stromy i wymagający. Docieramy do miejsca, w którym do naszych znaków dobijają znaki szlaku żółtego i robimy przerwę. Tym bardziej, iż przy tablicy informacyjnej Pienińskiego Parku Narodowego odpowiednio kusi ławeczka. A i widok stąd imponujący.
Pod Szafranówkę (742 m n.p.m.) docieramy w 20 minut. Odcinek ten jest już bardziej „spłaszczony” (oprócz samego podejścia na szczyt, które takie niewątpliwie nie jest) i prowadzi wzdłuż granicy ze Słowacją. Przy dobrej pogodzie można tu także nacieszyć wzrok majaczącymi w oddali Tatrami. 
Odbijamy teraz na szlak żółty, którym dochodzimy do znajdującego się na szczycie Palenicy „Szałasu Groń”. Można tu przysiąść podziwiając rozpościerającą się praktycznie wokół wspaniałą panoramę gór. Ale uwaga! Przy tych odprężających widoczkach i chłodnym napoju czas szybko ucieka, miejmy się więc na baczności.
Do Szczawnicy schodzimy spokojnie wraz ze znakami szlaku żółtego ( Ci bardziej „zmęczeni” skorzystać mogą z kolejki linowej ). Przechodzimy mostkiem przez Grajcarek i już jesteśmy na powrót na ul. Szalaya. 
Jeżeli traficie kiedykolwiek do tego urokliwego miasteczka jakim jest Szczawnica, szlak na Palenicę, oprócz oczywiście „obowiązkowych” na Sokolicę i Trzy Korony, mocno, mocno polecam

Pozdrawiam

(Adam. Pieszo przez kraj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%