Przyszła wiosna. Nieśmiało jeszcze przebija się świeżością zieleni w buro - szarej ciszy nieruchomego lasu. W rozświetlanej ciepłymi promieniami bukowej puszczy połyskują gdzieniegdzie, jeszcze nieśmiało, żółte ziarnopłony, fioletowe miodunki ćmy i nieco jaśniejsze i większe od nich przylaszczki, raz po raz zastępowane na szarym dywanie przez czasami pojedyncze a czasami w kilkuosobowych rodzinkach pyszniące się białe zawilce. Tu i tam spod gnijących bukowych liści wychylają się zielone i fioletowe listki pionierów wiosennej ekspansji roślinnego świata. Przyroda budzi się. Lubieżne nawoływania ptaków nie zapełniają jeszcze lasu symfonią miłości ale co rusz rozbrzmiewa solowy koncert zalotnika czasami łączący się w kalafonię z głosami innych przekrzykujących się pierzastych samców. W szarości poszycia wprawne oko wyłowi powoli posuwającego się, sennego jeszcze zapewne, króla winniczków, samotnie patrolującego granice swojego mocarstwa. Są i grzyby. Zaskakująco wcześnie dla mieszczucha. Pyszni się jasnym brązem połyskliwa kępka nieznanego gatunku, widać, że świeżo wyrosła na martwym podłożu. Życie wstępuje w las, dumnie prezentując swoją niebiańską urodę i tylko spotkany na skraju pola oziminy motylek - cytrynek nie chce pozować do zdjęcia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz