Już w najbliższy piątek w Sierakowie rozpoczyna się motocyklowy zlot "Junaka". Dyrektorem Zlotu i "szefem" Międzychodzkiego Klubu Motocyklowego JUNAK jest Tomasz Bachor Basiński. Zapraszamy na rozmowę o przeszłości, najbliższym zlocie i jego marzeniach.
Od kiedy motocykl to Pana pasja?
W zasadzie pasja do motocykla została zaszczepiona mi przez ojca, kiedy miałem 13-14 lata. Zaczynałem od Komara 3,Ogar 205 a potem dłuższa przerwa. Po zdaniu prawa jazdy życie tak się ułożyło, że była 5-6 letnia przerwa. Potem za namową męża kuzynki z powrotem wróciłem do motocykla. Kupiłem Junaka i w zasadzie od tego zaczęła się taka przygoda klubowa. Zaczęliśmy jeździć w czwórkę i tak się rozwinęło. Mieliśmy wszyscy Junaki i stąd nazwa klubu „Junak". Teraz jeżdżę Yamahą TDM 850. Oprócz mnie klub tworzył Robert Plewiński, Adam Jabłoński i Marek Kowalewski. Teraz jest nas 15 osób. Ale przewinęło się około 40 osób. Ale to jest fajne. Bo każdy coś wnosił. I bez tego na pewno nie byłoby takiej renomy zlotu, który organizujemy A Klub nie byłby w tym miejscu w którym jest i tu chciałbym tym ludziom bardzo podziękować.
A skąd ksywka Bachor?
To od czasów szkoły. Jak to w szkole. Są rożne zdrobnienia i początkowo wołali Baśka. Na mojego syna teraz też tak wołają. A potem chyba z tego, że byłem w szkole trochę niesforny i zostałem Bachorem ( uśmiech). I teraz jestem w wielu środowiskach znany bardziej z przezwiska.
Czy podróżuje Pan gdzieś dalej?
Rocznie, a właściwie w sezonie robię około 10.000 km. A turystyka motocyklowa zaczęła się 5 lat temu od hasła „Na Woodstock dookoła Polski". Zaczęliśmy z Sylwią Nowak w Kostrzynie tydzień przed Woodstockiem i przez tydzień objechaliśmy cała Polskę. Napisaliśmy z tego relację do Moto Voyager https://bit.ly/2KZ1co8
Wyszło nam 4000 km. Czyli okazało się, że świat stoi otworem. Potem więc była Rumunia, Włochy, Norwegia ,Ukraina.
Ma Pan jakieś marzenia dokąd chciałby Pan pojechać?
Chciałbym się wybrać na największy zimowy zlot Elefantentreffen w Niemczech. On się odbywa od 1946 roku. W tym roku był na nim nasz sołtys z Głażewa. Do tej pory moim jedynym zimowym zlotem, który udało mi się zaliczyć być zlot w 2010 roku w Wilczym Szańcu na Mazurach. Przejechałem ponad 500 km w temperaturze - 18 stopni. Szukam jednak kolejnych wyzwań i nie ukrywam, że druga połówka mnie nakręca ( śmieje się). Nakręcamy się wzajemnie. W przyszłym roku chcemy objechać w koło Bałtyk.
Przed Wami jednak kolejny zlot.
To już 12 zlot i jednocześnie 15.rocznica powstania klubu. Zapraszam więc wszystkich już w najbliższy piątek. Także niezmotoryzowanych. Będą koncerty, konkursy i oczywiście parada. Nasz zlot uznawany jest za zlot w starym stylu. Podkreślają to uczestnicy. Bez rozdmuchania i wielkiej komercji. Jest to jeden z niewielu zlotów, gdzie przyjeżdżają stałe ekipy. To 300-400 osób. Ci ludzie przyjeżdżają i tworzą atmosferę zlotu. Parada będzie podobnie jak w ubiegłym roku od Słoneczka, przez Rynek koło policji i nawrót z powrotem. W przyszłym roku będziemy myśleć o zmianie i wydłużeniu trasy. Mamy sygnały od mieszkańców Międzychodu, że chcieliby też paradę. Ale zobaczymy jak to będzie, bo to już jest kwestia zabezpieczenia całej trasy. Mamy przychylność międzychodzkiej policji, która zawsze nas wspiera i pomaga tak jak i OSP ale to już jest duże wyzwanie. https://www.facebook.com/events/369007030569119/
Dlaczego Sieraków?
Przede wszystkim wiązało się to z uwarunkowaniem terenu na którym odbywał się zlot. W pewnym momencie uczestnicy zaczęli nam mówić, że pole namiotowe w Mierzynie to nie są te standardy. Nie da się ukryć, że było ono zapuszczone. Tylko dzięki temu, że przed zlotem przygotowywaliśmy teren to jakoś wyglądało. Druga sprawa to to, że mieliśmy udostępnioną przez Mostir siedzibę, która też nie spełniała warunków np. sanitarnych. A przyjmując gości z całej Polski to już trzeba pewne warunki zapewnić. Przez głupotę przy przeglądaniu ofert znaleźliśmy budynek na siedzibę w Sierakowie. Zaczęliśmy zastanawiać się czy nie można promować całego powiatu a nie tylko Międzychodu. Od momentu telefonu do właściciela budynku, przez rozmowę z burmistrzem Sierakowa i dyrektorem OSiR-u do podjęcia decyzji minęły trzy dni. To była decyzja na wariata. Poszliśmy na żywioł. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. A jednak się udało. Byliśmy w ciężkim szoku kiedy na paradę przyjechało 1000 motocykli. Gdzie ludzie przyjechali i powiedzieli, „wreszcie fajne miejsce". Myślę, że to był ryzykowny ruch, ale udany. Dodam, że udało nam się szybko zamknąć sprawę zakupu budynku. Udało się także załatwić sprawę zlotu. I to dzięki władzom Sierakowa, które bardzo przychylnie podeszły do tego. Poszły absolutnie na rękę także z przygotowaniem pola namiotowego. Tu bardzo wielki ukłon w ich stronę. Nic nas w tym momencie nie interesowało. Co jest dużą różnicą w stosunku do Mierzyna, gdzie musieliśmy wszystko sami przygotowywać. Muszę przyznać także, że w Sierakowie jest inne podejście do nas. W Międzychodzie dostawaliśmy dotację. Oczywiście. Kiedy jednak zanosiłem zaproszenie w ramach odwdzięczenia to czy poprzednia władza, czy obecna, to nigdy nikt nie przyszedł. Natomiast na burmistrza Sierakowa zawsze można liczyć. Kiedy coś organizujemy to zawsze się pokaże. Chociaż na 5 minut, z czystego zainteresowania. Jeżeli zostalibyśmy w Mierzynie to zlot zacząłby upadać. Infrastruktura, teren. Tu nic się nie zmienia. W Łagowie jest największy chyba w Polsce zlot motocyklowy. Przyjeżdża tam kilka tysięcy motocyklistów. Żyje tym całe miasto. Kiedy przymierzaliśmy się do zrobienia takiego czegoś w Międzychodzie to odbijaliśmy się od ściany. Może uda nam się to zrobić w Sierakowie? Na spotkaniu, kiedy jeszcze nic nie mówiliśmy co potrzebujemy, to pierwsze słowa od burmistrza i dyrektora OSiR-u jakie usłyszeliśmy to „w czym możemy wam pomóc? co potrzebujecie". Kiedy mówimy potrzebujemy teren na zlot słyszmy - „macie". Jak macie? Po prostu macie. Co mamy przygotować? Nic. My cieszymy się, że chcecie zorganizować. I to jest ta różnica.
Jako klub należycie do Polskiego Ruchu Motocyklowego.
Polski Ruch Motocyklowy to teraz po przekształceniach stowarzyszenie stowarzyszeń.Jest to najstarsza w Polsce organizacja zrzeszająca stowarzyszenia i grupy motocyklowe. Powstało w 1978 roku i mam zaszczyt być wiceprezydentem tej organizacji. Przy przekształceniach nasz klub został współzałożycielem tego Polskiego Ruchu Motocyklowego. Zrzesza wszystkie kluby, prawie 100 klubów, aby wspólnie działać. Mamy 2 kongresy w roku, na których trzeba być. Razem tworzymy plany działania, w tym profilaktyczne. Uzgadniamy też zasady w klubach. Omawiamy zasady zachowania wobec innych, akcje „Patrz w lusterko". W tym roku chcemy np. zrobić akcję na autostradzie „kulczyka"i powalczyć o obniżenie opłat.
Dziękuję za rozmowę
2 0
Małe sprostowanie. Na zimowym elefancie nie byłem ja tylko mój kolega Adam Stec
0 0
Niech moc będzie z Wami!!!